Konwencja Stambulska a sprawa polska
- Odsłony: 2601
Kilka lat temu ze zdziwieniem odkryłam, że wśród zadań egzaminacyjnych, chyba do gimnazjum, znajduje się zadanie dotyczące rozumienia i interpretacji przeczytanego tekstu. Tekst był przy tym napisany w polskim języku literackim, a nie żadną jakąś tam gwarą.
I tylko żal, że kandydaci na stanowiska rządowe nie przeszli testu na rozumienie języka prawnego w tekstach prawnych, bo to, co mówią dzisiaj i to publicznie, na tematy prawne, stanowi dowód braku elementarnej wiedzy prawniczej u osób posiadających wykształcenie prawnicze lub nieodpowiedzialności za słowo tych, którzy tego wykształcenia nie mają.
I jak w tym bagnie prawnym ma się poruszać polski Kowalski, komu ma wierzyć, jakiej wykładni prawa zaufać? Może trzeba mówić prawdę o niewiedzy polityków, o poglądach niemających oparcia nie tylko w prawie polskim, ale przede wszystkim unijnym.
Zacznę od wyjaśnienia. Przystępując do Unii Europejskiej w 2004 roku Polska, tak jak i każde inne Państwo Członkowskie, zrzekła się na rzecz Wspólnoty Europejskiej części swej suwerenności, w tym również w dziedzinie prawa, co oznacza prymat prawa unijnego, stosowanego bezpośrednio, już jako „nasze”, nad prawem polskim, na czele z Konstytucją RP.
Jakiś czas temu Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny, Zbigniew Ziobro, w otoczeniu swych giermków ministerialnych, których łączny poziom wiedzy prawniczej nie sięga poziomu swego mistrza i guru powiedział, czego domaga się od rządu, choć pan Zbyszek, jak ze złośliwym uśmieszkiem na ustach mawia były Prezes TK, Andrzej Rzepliński, jest niezwykle odporny na wiedzę.
Otóż, rząd ma wypowiedzieć Konwencję Stambulską o zapobieganiu stosowania przemocy wobec kobiet.
A dlaczego to, panie Zbyszku, dlaczego?
Dlatego, jak z przekonaniem wyjaśnił pan Zbyszek, bo już mamy ochronę kobiet przed przemocą w naszym kodeksie karnym, a poza tym w konwencji tej płeć społeczno-kulturowa zdominowała płeć biologiczną. Donoszę więc uprzejmie, co następuje:
Tak, mamy w kodeksie karnym przepis art. 207, którego paragraf 1 stanowi: ”Kto znęca się fizycznie lub psychicznie nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy...” Na pozór przepis jasny, ale rodził wątpliwości interpretacyjne. Dlatego w 2016 roku Sąd Najwyższy wyjaśnił, że stosunek zależności od sprawcy zachodzi wówczas, gdy pokrzywdzony nie jest zdolny z własnej woli przeciwstawić się znęcaniu i znosi je z obawy przed pogorszeniem swoich dotychczasowych warunków życiowych, np. utratą środków utrzymania, mieszkania, rozłąką lub zerwaniem współżycia ze sprawcą.
Nastała dobra zmiana i pani premier Szydło publicznie gratulowała gminie Zakopane, która jako jedyna w Polsce oświadczyła, że u nich nie ma przemocy. Tylko, co to według górali jest ta przemoc, bo przecież nie trzepnięcie baby w pysk, gdy aż się o to prosiła i to niejeden raz. Zaczęła się ogólnonarodowa dyskusja, a ja z przeszłości pamiętam, że o pokrzywdzonym, który po pobiciu leżał na ziemi, milicja w protokole pisała: ”został był leżeć”, zaś w starym góralskim dowcipie, na pytanie sędziego do oskarżonego górala- i co dalej z pokrzywdzonym, wstał?- góral ze swadą odpowiadał: -ni mioł prawa! Za to sławetna Izba Dyscyplinarna SN, jak raz, była w prawie powiedzieć, w grudniu 2018 roku, że nawet pojedyncze zdarzenie może być traktowane z uwagi na swoją intensywność jako samodzielny czyn przestępczy - znęcanie! I już pan Zbyszek ma jasność - bo my, kobiety, nie!
Z czasów PRL pamiętam takie zdarzenie z sali rozpraw, na procesie rozwodowym.
Płacząca, zaniedbana, matka kilkorga dzieci, powódka w sprawie o rozwód, podeszła do stołu sędziowskiego i położyła na nim szesnastokartkowy zeszyt w kratkę, w którym notowała codzienne wydatki, przedstawiane codziennie do akceptacji i podpisu swemu mężowi. I był wielki podpis przy wydatku - pietruszka - 1,50 zł i wielki wykrzyknik przy wydatku „buty dla Jaśka”.
Na twarzy pozwanego nie było żadnej reakcji, gdy podniesionym głosem skwitował całe zdarzenie: ”Przecież ja utrzymuję cały dom!”
Zaglądam do Konwencji Stambulskiej, która w art. 3 zawiera, o czym zapewne pan Zbysiu nie wie, Definicje - Dla celów niniejszej konwencji, pod literą a. zawierającą definicję autonomiczną „przemocy wobec kobiet”, którą my, polskie kobiety, mamy prawo bezpośrednio przed regulacjami kodeksu karnego stosować w razie potrzeby zgłoszenia przemocy. I muszę ją dla jasności wywodu prawnego zacytować.:
a.”przemoc wobec kobiet” rozumie się jako naruszenie praw człowieka i formę dyskryminacji kobiet i oznacza wszelkie akty przemocy ze względu na płeć, które powodują lub mogą prowadzić do fizycznej, seksualnej, psychologicznej lub ekonomicznej szkody lub cierpienia kobiet, w tym groźby takich aktów, przymus lub arbitralne pozbawienie wolności, zarówno w życiu publicznym jak i prywatnym.
Gdyby pan Zbyszek zechciał przeczytać preambułę konwencji, definicję pojęcia autonomicznego „płeć społeczno-kulturowa”, a zwłaszcza art. 4 pkt 3 o niedyskryminacji ze względu na płeć, płeć społeczno-kulturową, a także orientację seksualną, tożsamość płciową, status uchodźcy, migranta lub inny, to nie wygadywałby bzdur o tym, że płeć biologiczna nie jest dominantą w tej konwencji. Musi też wiedzieć, że konwencja jest Polsce potrzebna z uwagi na cele, które sobie stawia, a te wskazuje art. 1 i wstyd, wstyd przed całą Europą, że takie bzdury wygaduje prawnik i Minister Sprawiedliwości.
Wstyd jest również z innego powodu. Polski Premier i pani Marszałek Sejmu, oboje po studiach podyplomowych z zakresu wiedzy o Unii Europejskiej, w tym Premier nawet z zakresu prawa europejskiego, a kieruje do polskiego tzw. Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie unijnego aktu prawnego z polską Konstytucją, która jest aktem niższej rangi wśród źródeł prawa. Pani Marszałek, jak jakaś Elcia, malująca paznokcie w salonie, bajdurzy zaś w Sejmie, że dla niej ważniejsza niż UE jest polska Konstytucja. Wstyd! Wstyd przed całą Europą, nie mówiąc o lekceważeniu nas, Polaków, porażającą niewiedzą.
Rozumiem, że pan Bosak bąknął o złym tłumaczeniu słowa „gender”, bo nie wiedział, że na użytek konwencji obowiązuje definicja autonomiczna, co to jest „płeć społeczno kulturowa”, która oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje dla kobiet i mężczyzn.
Satyra najbardziej boli i szkoda tylko, że nie dociera do podmiotów których dotyczy, bo oni są zajęci, bo oni ciągle zmieniają Polskę na gorsze, a my, jak zapowiedział prezes Kaczyński, gdy już będzie praworządność - będziemy siedzieć!
I to byłoby na tyle w temacie: „Konwencja Stambulska a sprawa polska”.
Autor: Urszula Bożałkińska